Ferie z Bogiem cz IV
I nastał kolejny dzień, piękny, słoneczny, ciepły jak na zimę. Tradycyjnie już zaczęliśmy od rozruszania zastanych stawów po długiej i przespanej kamiennym snem nocy. Po gimnastyce tradycyjnie mała bitwa na śnieżki. Tak jakoś się składa, że najczęstszym celem prócz dziewczyn stał się ks. Konrad. Każde zagapienie się było wykorzystane i śnieżna kulka lądowała na ubraniu księdza (chyba, że wrzucono w śnieg całego księdza, wtedy już śnieżki nie były potrzebne). No, ale do rzeczy, więc po gimnastyce zjedliśmy pyszne śniadanko, po którym wszyscy doprowadzali swoje pokoje do porządku, gdyż codziennie specjalnie powołana komisja sprawdza stan czystości pokoi, aby wynagrodzić te najbardziej lśniące.
Ok. 9.30 wyruszyliśmy na kolejny dzień białego szaleństwa na stoku. Niektórzy się uczyli, pozostali czerpali radość z pięknego szusowania po białej substancji spadającej z nieba zwanej śniegiem.
Jeździliśmy do ok. 13.00, wszyscy byli zmęczeni i radośni. Ok. 14.00 napełniliśmy nasze żołądki pysznym, choć piątkowym obiadkiem. Po czym udaliśmy się na Drogę Krzyżową do znanego już nam kościoła.
Po niej chwila wytchnienia, czas wolny na grę w tenisa stołowego, wzajemną integrację, sprzątanie, no i ...... pakowanie, tak właśnie, bo jutro wracamy do Raniżowa.
Najważniejszym elementem każdego dnia jest Msza św., dziś udaliśmy się na nią o 18.00, potem kolacyjka i o 20.00 pogodny wieczór. Pani Basia jak zawsze zaaplikowała nam wiele ciekawych i pięknych zabaw i piosenek.
Dzień zakończyliśmy modlitwą, ale jeszcze mała niespodzianka. Do naszego domu dotarła dostawa świeżych, smacznych, pysznych i pachnących oscypków. I wcale nie dostarczył ich kurier lecz sami ich producenci.
I w końcu zapadła ciszaaaa nocnaaaaaaa.
I tak minął wieczór i poranek dzień piąty wspaniałych Ferii z Bogiem.